Wszystko wskazuje na to, że stosowane w ostatnich latach technologie ochrony rzepaku ozimego będą musiały w nadchodzących sezonach ulec modyfikacji. Dzieje się tak za sprawą występowania od jesieni ubiegłego roku specyficznych zjawisk, które do tej pory nie były obserwowane w takiej skali i w tak dużym nasileniu. Co istotne, nie dotyczą one tylko poszczególnych regionów czy wyłącznie terytorium Polski, ale ogólnie krajów Europy Środkowej, w tym także Słowacji, Republiki Czeskiej, Rumunii, Węgier i Ukrainy.
Sprawcy suchej zgnilizny – groźna zmiana układu sił
Najbardziej niepokojącym zjawiskiem jest rozwój sprawców suchej zgnilizny kapustnych. Chociaż ta choroba grzybowa może być wywoływana przez dwóch sprawców – Plenodomus biglobosus (wcześniej znany pod nazwą Leptosphaeria biglobosa) oraz Plenodomus lingam (dawniej Leptosphaeria maculans) – to w praktyce rolnicy najczęściej mieli do czynienia głównie z drugim z nich, który zazwyczaj infekował rzepak jesienią. Patogen ten był stosunkowo łatwy do skontrolowania w ramach standardowych technologii fungicydowych.
– Niestety nastąpiła tak poważna dynamika zmian w biologii patogenów, że obserwujemy odmienny szyk biologiczny – zauważa Andrzej Brachaczek, Dyrektor ds. badań i rozwoju w firmie INNVIGO. – Sprawca, który odpowiadał za występującą jesienią suchą zgniliznę kapustnych, nagle przestał mieć znaczenie. Najpoważniejszym zagrożeniem stał się Plenodomus biglobosus, powodujący infekcje nie tylko w głównych regionach, gdzie uprawiany jest rzepak ozimy w Polsce, ale też w takich, gdzie do tej pory nie obserwowaliśmy występowania suchej zgnilizny kapustnych lub jej nasilenie nie było istotne.
Podczas prowadzonych przez firmę INNVIGO badań laboratoryjnych okazało się, że na 100 pobranych izolatów aż w 99 rozwinął się właśnie grzyb Plenodomus biglobosus, a zaledwie w jednym izolacie stwierdzono obecność patogenu Plenodomus lingam – dotychczas te proporcje kształtowały się odwrotnie. Wynik jest bardzo symptomatyczny i obrazuje skalę problemu.
Złe prognozy sprawdziły się
Już jesienią 2022 roku odnotowywane było bardzo wysokie porażenie liści rzepaku suchą zgnilizną kapustnych. Prognozy, jakie przedstawiał na tamtym etapie Andrzej Brachaczek, potwierdziły się – patogen Plenodomus biglobosus rozwijał się wtedy intensywnie nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach Europy Środkowej. W połowie czerwca bieżącego roku, kiedy rzepak zaczynał dojrzewać, obserwowane już były charakterystyczne formy etiologiczne Plenodomus biglobosus, ponieważ patogen przechodził wówczas ze stanu ukrytego w fazę jawną. Do tej pory symptomy suchej zgnilizny kapustnych występowały na szyjkach korzeniowych, które ulegały skorkowaceniu. Obecnie choroba rozwija się głównie na łodygach, powodując nekrotyczne, martwicze zmiany, skutkujące zatrzymywaniem przewodzenia wody i soli mineralnych właśnie w krytycznym momencie nalewania nasion. Prowadzi to do utraty właściwości tkanek mechanicznych, a w efekcie do wylegania rzepaku na płasko i do obniżenia plonu. Łany, w których doszło do wylegania, podczas żniw ciężko podebrać, a nasiona częściej ulegają osypywaniu. Wiąże się to z rozdarciem łuszczyn, czyli prowadzi do kolejnych strat. – Objawy etiologiczne, które w czerwcu przybierały na sile, były powszechne nie tylko w Polsce. Konsekwencją są wcześnie zamierające łany, co oznacza niższy plon. Szacuję, że to ok. 1 tony z hektara mniej – mówi ekspert z INNVIGO. – A trzeba pamiętać, że koszty uprawy rzepaku to równowartość ok. 3,5 tony z hektara, a w przypadku dzierżawy gruntu nawet 4 ton.
Dla wielu plantatorów rzepaku istotna będzie informacja, że sucha zgnilizna kapustnych występowała także w odmianach z genem Rml 7, które co prawda są odporne na patogen Plenodomus lingam, jednak nie na Plenodomus biglobosus. Zatem takie odmiany należy chronić dokładnie tak samo jak pozostałe, które nie mają tego genu.
Nie pomyl suszy z werticiliozą
Zdarza się, że drugie z bardzo niebezpiecznych dla rzepaku zjawisk pozostaje nierozpoznane lub jest mylnie traktowane jako skutek suszy. Chodzi o charakterystyczne zmiany na liściach, które nie obejmują całej ich powierzchni, a jedynie połowę wzdłuż nerwu. Taki ewidentny podział na zdrową oraz znekrozowaną tkankę wskazuje, że nie jest to objaw niedoboru wody, a rozwoju werticiliozy, wywoływanej głównie przez grzyb Verticillium longisporum. Jedyny związek z suszą polega na występowaniu w tym samym czasie wysokich temperatur, jakich patogen potrzebuje do rozwoju. Trzeba odnotować, że zjawisko to wcześniej nie było tak powszechne, natomiast w ciągu ostatnich kilku lat zdecydowanie przybrało na sile.
Kierunek rozwoju infekcji na roślinach porażonych przez tego sprawcę przebiega od systemu korzeniowego ku górze. W drugiej połowie czerwca liście z objawami werticiliozy znajdowały się na wysokości ok. 1,2-1,5 m, co oznaczało, że porażenie szybko dojdzie do poziomu łuszczyn. Na tamtym etapie wegetacji symptomy infekcji widoczne były na większości plantacji. Skutkowało to częściowym zamieraniem tkanek przewodzących, najczęściej stref obwodu łodyg, gdzie występowało skorkowacenie albo znekrozowanie. W efekcie tkanki przewodzące przestawały transportować wodę i sole mineralne, co również przekładało się na wczesne zamieranie roślin.
Co grozi rzepakom w kolejnych sezonach?
Patogeny powodujące suchą zgniliznę kapustnych oraz werticiliozę najczęściej występują jednocześnie, nie ma między nimi antagonizmu. Zainfekowane przez nie rośliny zazwyczaj łatwiej wylegają (choć nie zawsze – jeśli nie ma wichur, zjawisko to może nie występować, ku zadowoleniu operatorów kombajnów) i wydają znacznie niższy plon. To dlatego niezwykle istotna jest kompleksowa ochrona rzepaku przeciwko sprawcom tych szczególnie niebezpiecznych chorób.
– Zmiany w postaci występowania agresywnego sprawcy suchej zgnilizny kapustnych oraz nasilenie werticiliozy przynoszą bardzo duże straty. Łany z potężną biomasą, które w tym roku dobrze rokowały, niestety nie przynosiły plonów oczekiwanej wielkości – stwierdza Andrzej Brachaczek. – Musimy zmienić podejście do ochrony i modyfikować obecne technologie – nie tylko w Polsce, ale również w innych krajach Europy Środkowej. Trzeba zacząć ochronę jesienią, nie wolno kończyć jej na jednym zabiegu, bo przy długiej i ciepłej jesieni nie zabezpieczymy w ten sposób łanu. Fungicydy muszą być stosowane już od drugiego liścia. To musi być odpowiedni program, który uwzględni nie tylko kontrolę sprawców suchej zgnilizny kapustnych, ale też werticiliozy. W przeciwnym razie plantatorzy po prostu nie będą osiągać tak wysokich plonów, jakich oczekiwaliby.
Jak zwalczać niebezpieczne choroby rzepaku?
Źródłem infekcji suchą zgnilizną kapustnych są zarodniki pochodzenia aerobiologicznego, czyli przenoszące się z prądami powietrza. Uwalniają się one z resztek pożniwnych z poprzedniego sezonu. Na podstawie oceny ich porażenia prognozowane jest wysokie ryzyko infekcji powodowanych przez Plenodomus biglobosus w nadchodzącym sezonie. Jednym z najważniejszych komponentów do ochrony rzepaku przed sprawcami suchej zgnilizny kapustnych jest difenokonazol – zalecany w dawce powyżej 100 g substancji aktywnej na hektar.
Natomiast źródło infekcji werticiliozy, typowej choroby odglebowej, stanowią mikrosklerocja znajdujące się w glebie – dlatego to zagrożenie jest tak trudne do kontrolowania. Konieczne jest zatem stosowanie fungicydów o niskiej lipofilowości (logP), takich jak azoksytrobina, a ponadto środków biotechnicznych, które wykazują aktywność wobec tych sprawców, jak również preparatów biologicznych aplikowanych doglebowo. Ważne jest też odpowiednie zaprawianie nasion. Jak ocenia Andrzej Brachaczek, obecnie nie ma pól nieobciążonych problemem werticiliozy. Niestety ograniczenie czy przerwanie uprawy na danej plantacji nie przynosi oczekiwanego efektu, ponieważ grzyb Verticillium longisporum jest polifagiem, tzn. nie wykazuje wybiórczości pokarmowej.
W ofercie INNVIGO plantatorzy rzepaku znajdą fungicydy, z których można skomponować optymalną technologię do zwalczania obydwu tych chorób. Zalecane jesienią kombinacje to: Mepik 310 SL (chlorek mepikwatu) w dawce 0,5 l/ha i X-Met 100 SL (metkonazol) w dawce 0,3 l/ha do pierwszego zabiegu oraz Bukat/Ambrossio 500 SC (tebukonazol) w dawce 0,4 l/ha i Dafne/Porter 250 EC (difenokonazol) w dawce 0,4 l/ha do drugiego zabiegu.